Skip to main content

Osoby sięgające pamięcią okresu PRL i początków III RP zapewne pamiętają, że Dzień Wojska Polskiego zwykło się wówczas obchodzić nie tak jak obecnie – tj. 15 sierpnia – a 12 października. Co więcej, dzień ten był fetowany z porównywalną wystawnością, co 1 maja i 22 lipca. Bowiem właśnie 12 października 1943 r. rozpoczęła się bitwa pod Lenino, uznawana przez zarządzającą post-jałtańską Polską „władzę ludową” za jeden z jej kluczowych mitów założycielskich. 

 

Ten epizod drugiej operacji orszańskiej (tj. kampanii zmierzającej do wypchnięcia 4. Armii, wchodzącej w skład niemieckiej Grupy Armii „Środek”, z centralnych obszarów wschodniej Białorusi) przejawił się trwającą ok. 48 godzin próbą wytworzenia wyłomu na odcinku tzw. Bramy Smoleńskiej. Tym samym, sowieckie dowództwo zamierzało wykorzystać sukces wcześniejszej o kilka tygodni operacji „Suworow” (okupionej znacznymi stratami), w efekcie której 25 września 1943 r. zmuszono Niemców do opuszczenia Smoleńska. Nowa ofensywa docelowo zmierzała do przełamania niemieckiego oporu na obszarze Białorusi, przebicia się na szlaku komunikacyjnym Mińsk Białoruski-Brześć oraz wyprowadzenie kolejnego uderzenia na kierunku północno-zachodnim, tj. na Wileńszczyznę i przedwojenną Litwę Kowieńską.  

 

Przyjęte założenie było nad wyraz ambitne i stąd arcytrudne do zrealizowania. Nie sprzyjało mu szereg czynników, spośród których kluczowymi okazały się problemy natury logistycznej, względnie nieźle przygotowane niemieckie umocnienia polowe określane mianem Linii Pantery oraz pogarszające się warunki pogodowe. A jednak dowództwo Armii Czerwonej zdecydowało o podjęciu tej inicjatywy zaczepnej. Jak się okazało, na jej tle swoje cele polityczne w kontekście sprawy polskiej zdecydował się rozegrać sowiecki dyktator Józef Stalin. 

 

Od dawna bowiem nosił się on z zasygnalizowaniem zachodnim aliantom dysponowaniem przezeń „swoimi” Polakami, a co za tym idzie, perspektywą osadzenia w Warszawie spolegliwych wobec jego dyktatu figurantów. Taktyka ta nie była nowa, bo taki zamiar przejawiali bolszewicy już na etapie ich parcia na zachód w latach 1919-1920. Wystarczy wspomnieć sformowanie przez nich polskojęzycznych formacji zbrojnych, takich jak m.in. Brygada im. Tadeusza Kościuszki. 

 

Powstrzymanie bolszewickiego naporu w trakcie bitwy warszawskiej (sierpień 1920 r.) i niemeńskiej (wrzesień 1920 r.) przekreśliło zamiar pochłonięcia dopiero co odrodzonej Rzeczypospolitej przez zaczątek „Światowej Republiki Rad”. Stalin zdecydował się jednak do tematu powrócić jeszcze na etapie jego faktycznego sojuszu z III Rzeszą, sondując za pośrednictwem funkcjonariuszy NKWD polskich jeńców, wziętych przez Sowietów do niewoli we wrześniu 1939 r.  

 

Odzew ze strony więzionych Polaków, w zdecydowanej większości w pełni świadomych natury sowieckiego systemu, był nikły. W efekcie tego, niemal wszyscy z nich, w liczbie ponad 21 tysięcy, zostali wymordowani przez stalinowską bezpiekę m.in. w Katyniu i Charkowie (kwiecień-maj 1940 r.). Wśród nielicznych renegatów, którzy zdecydowali się podjąć oferowaną współpracę był major Zygmunt Berling, dezerter z Armii Andersa, któremu 15 lutego 1943 r. Stalin zlecił sformowanie „polskiej” jednostki wojskowej. 

 

Co szczególnie istotne, do tej sytuacji doszło w czasie, gdy relacje dyplomatyczne między Kremlem, a Rządem RP na uchodźstwie, wciąż były utrzymywane. Stalin zerwał je bowiem dopiero ponad dwa miesiące później, 25 kwietnia 1943 r., po odnalezieniu przez Niemców masowych grobów polskich oficerów w Katyniu. Jak jednak widać, swoją grę o podległą mu powojenną Polskę rozgrywał już wcześniej, a jedną z jego „kart”, obok agenturalnych środowisk Polskiej Partii Robotniczej i Związku Patriotów Polskich, miała być właśnie ściśle kontrolowana polska siła zbrojna. 

 

Jej formowanie rozpoczęto w maju 1943 r. na terenie kołchozu Sielce nad rzeką Oką (ok. 35 km na północny zachód od Riazania) nadając jej nazwę 1. Warszawskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Dowodzenie wchodzącymi w jej skład trzema pułkami piechoty, uzupełnionych pułkiem artylerii lekkiej powierzono Berlingowi, awansowanemu decyzją Stalina do stopnia generała brygady. Bazą rekrutacyjną okazali się ci, spośród obywateli II RP w Związku Sowieckim, którym z różnych względów nie udało się dotrzeć do Armii Andersa. Ich szeregi uzupełniono sowieckimi oficerami, których z czasem zwykło się określać mianem „POP-ów” („Pełniących Obowiązki Polaka”). 

 

Na reakcję prawowitych polskich władz nie trzeba było długo czekać. Premier Rządu RP na uchodźstwie gen. Władysław Sikorski wprost bowiem stwierdził: „Sowiety organizują polską dywizję komunistyczną o charakterze dywersyjnym (…). Dowództwo tej dywizji powierzono byłemu płk. Berlingowi, zdrajcy, który zdezerterował z Wojska Polskiego na Bliskim Wschodzie w Rosji (…)”. 

 

Nieprzejmujący się polskimi protestami Stalin dalej grał w swoją grę, wydając polecenie użycia sformowanej na jego polecenie dywizji w drugiej operacji orszańskiej (w składzie sowieckiej 33. Armii dowodzonej przez generała Wasilija Gordowa). O świcie 12 października 1. Pułk Piechoty tego związku taktycznego ruszył na niemieckie pozycje w rejonie wioski Lenino, wypierając Niemców z pierwszej (z dwóch) transzei, tworzących na tym odcinku wspominaną wyżej Linię Pantery. Ruch ten ze strony Niemców był zamierzony, jako że o planowanym uderzeniu berlingowców dowiedzieli się poprzedniego dnia od dezerterów z tej jednostki. 

 

Niewystarczające wsparcie artyleryjskie (z przyczyn logistycznych Sowieci nie zdołali zgromadzić odpowiedniej ilości amunicji), powierzchowne rozpoznanie przestrzeni operacyjnej, problemy z transportem zaopatrzenia dla zaangażowanych w walkę oddziałów oraz skuteczność niemieckiego oporu (żołnierze niemieckiej 337. Dywizji Piechoty dysponowali zarówno doświadczeniem bojowym, jak i odpowiednim uzbrojeniem) sprawiły, że spodziewany wyłom w pozycjach nieprzyjaciela ograniczył się do zaciekle kontratakowanego przyczółka. 1. Pułk Piechoty został zdziesiątkowany, a finalnie, po dwóch dobach zaangażowania w bezpośrednią konfrontację z Niemcami, „kościuszkowcy” utracili blisko jedną trzecią (tj. 23,7%) swojego stanu wyjściowego. Zginęło 510 żołnierzy, 1776 odniosło rany, 116 dostało się do niewoli, a 652 przepadło bez wieści. Nocą z 13 na 14 października przetrzebiona jednostka została ewakuowana z linii frontu, a jej miejsce zajęła sowiecka 164. Dywizja Piechoty. 

 

Pomimo powojennych deklaracji generała Berlinga, wyznaczone dowodzonej przezeń dywizji cele (udział w przełamaniu obrony niemieckiego 39. Korpusu Pancernego, a następnie wejście nad Dniepr na południe od Orszy) nie zostały osiągnięte. W wymiarze propagandowym nie miało to jednak znaczenia. Dla Stalina kluczowy był już tylko udział podległej mu polskiej jednostki w działaniach frontowych, który to epizod nakazał odpowiednio nagłośnić. Podczas konferencji w Teheranie (28 listopada–1 grudnia 1943 r.) nie omieszkał przedstawić patronującego berlingowcom Związku Patriotów Polskich jako polską reprezentację, jedyną z którą deklaratywnie zamierzał się układać. 

 

Z kolei już po „wyzwoleniu” w latach 1944-1945 i przejęciu władzy w post-jałtańkiej Polsce przez stalinowskich figurantów krwawy chrzest bojowy berlingowców stał się jednym z mitów założycielskich „władzy ludowej”. Nieprzypadkowo zatem w latach 1950-1991 rocznicę rozpoczęcia bitwy pod Lenino fetowano z pełną pompą jako Dzień Wojska Polskiego. 

 

Dla spragnionych wiedzy: 

 

K. Anduła, Lenino 1943. Propagandowe zwycięstwo Stalina, Warszawa 2025

D. Czapigo, Berlingowcy. Żołnierze tragiczni, Warszawa 2015

H. Stańczyk, S. Zwoliński, Wojsko Berlinga i Żymierskiego, Warszawa 2015